Forum Kabały w Polsce

wnikając w cel życia...


#1 2010-06-05 20:13:25

kabbalah

Administrator

Zarejestrowany: 2010-06-04
Posty: 8
Punktów :   

Inne tłumaczenie

Proszę spróbować poczuć co czuł Baal HaSulam pisząc to, oczywiście pytania także przosze pobudzać.

1.Nie ma nikogo oprócz Niego
Mistrz Drabiny
6 Luty 1944
Jest napisane że „nie ma nikogo oprócz Niego”. To znaczy że po prostu nie ma na świecie żadnej innej siły, która mogłaby zrobić cokolwiek wbrew Jego woli. Jednak człowiek widzi że istnieją na świecie rzeczy zdolne nie zgodzić się z Zwierzchnictwem Najwyższego –z prostego powodu że On tak chce.

-pytanie :dlaczego? Po co?

I za „naprawę” uważa się to że „lewa odpycha a prawa przyciąga” w znaczeniu że to odepchnięcie lewej ręki jest naprawą. Co z kolei oznacza że istnieją na świecie rzeczy, które od samego początku są nastawione na spychanie człowieka od właściwej drogi i za pomocą których jest on odpychany  od Świętości.
-mowa tu oczywiście TYLKO o studencie kabały, nie o ludziach na ulicy. Co oznacza że „lewa odrzuca”? znaczy to że każdy szczerze postawiony przed tym zagadnieniem nie zgadza się ze Stwórcą. Ma wątpliwości pomimo całej swojej wiary. I to dopiero ich pokonanie prowadzi dalej, nie przejście nad tym do porządku dziennego. To właśnie te wątpliwości są naprawą. Nie wspólne tańce i śpiewy. To jest tekst „na początek” właśnie po to aby skonfrontować człowieka z tymi wątpliwościami.
To z tych odepchnięć człowiek zyskuje prawdziwą,  szczerą i kompletną potrzebę aby Bóg mu pomógł, bo dochodzi do zrozumienia że inaczej jest zgubiony. Zdaje sobie sprawę że nie tylko się nie rozwija w pracy duchowej, ale wręcz się cofa, bo traci zdolność do życia według Tory, nawet w stanie Lo-Lishma (NIE w jej imieniu, nie dla niej.. czyli tylko dla siebie, bez aspiracji duchowych). Dochodzi sam do wniosku że tylko poprzez szczere pokonanie własnych przeszkód, ponad rozsądkiem –będzie w stanie słuchać Tory i wykonywać Mitzvot.

-dlaczego dopiero tak drastyczne podejście do studenta zbliża go do Boga? Dlatego że dopiero w taki sposób sam uzna że sam sobie nie poradzi. Trafi na pluton egzekucyjny własnego ego.. i zda sobie sprawe że nic na świecie -tylko błaganie do Boga może mu pomóc. Tutaj pierwszy raz napotyka się „bramę łez” (bramą do świata duchowego jest brama łez, a otwiera się dopiero gdy wszystkie inne są już zatrzaśnięte). Inaczej jego potrzey zmuszą go do życia kompletnie wbrew Torze, nawet dla własnego zysku. Z zewnątrz wygląda jak wielki student, posuwający się naprzód, gdy on sam widzi że „gorzej już być nie może”. Żeby wyćwiczyć siłę trzeba wykonywać ćwiczenia –i to jest właśnie takie ćwiczenie.

Ale nie zawsze ma silę aby walczyć z przeszkodami ponad rozsądkiem, gdy jej nie ma jest zmuszony do dewiacji - Boże broń, z drogi Stwórcy, nawet z Lo-Lishma.
I człowiek, który czuje że „podzielone” jest większe od „całości” – w znaczeniu że jest więcej upadków niż wzlotów i nie widać żadnego wyjścia z tej sekwencji zdarzeń,  i że jest przekonany że już na zawsze pozostanie odepchnięty od Świętości –taki człowiek dopiero zrozumie że nie jest w stanie nawet iskierki Tory przyswoić dopóki nie zrobi tego ponad rozsądkiem. Ale nie zawsze potrafi pokonywać. I jaki będzie koniec tego wszystkiego?

- co to znaczy w ogóle? Że Stwórca odkrywa przed nami ile tylko się da z naszego prawdziwego stanu, najwięcej i najszybciej jak tylko jesteśmy w stanie przyjąć.Że skoro On to odkrywa- to znaczy że jesteśmy w stanie to pokonać. Na tym na początek polega wiara ponad rozumem. Nic niepotrzebnego nie zostało stworzone, skoro czegoś nie ma –znaczy że nie jest potrzebne. Czyli co widzimy-jest potrzebne, i jest dla nas przygotowane w taki sposób że każda sekunda naszego życia jest najlepszym możliwym rozwiązaniem dla nas. Bóg rzeczywiście nie gra w kości (jak Einstein mówił), rachunek prawdopodobieństwa to tylko ludzki wymysł, sztuczka jaką ego oszukuje siebie że wszystko wie. Ta desperacja, jaką się napotyka podczas nauki jest specjalnie zaplanowana, jako najszybszy możliwy sposób rozwoju dla nas- inaczej musimy się zgodzić że istnieją niepotrzebne cierpienia, że mimo że dałoby się szybciej.. Stwórca uznał że jednak odpuści i zwolni. Nie, nie zwolni, od każdego wymagane jest poruszanie się drogą duchową najszybciej jak tylko potrafi- zgodnie z jego miejscem na Drzewie. I to odrzucenie lewej ręki to zwyczajnie następny bieg, który Stwórca oczekuje że wrzucimy by jak najszybciej się z nim połączyć.


Wtedy dochodzi do decyzji że nikt oprócz samego Boga mu nie pomoże. To prowadzi do pragnienia z samego dna serca aby Stwórca otworzył jego oczy i serce i naprawde przyciągnął go do wiecznego połączenia z Bogiem. W tym momencie widać już że wszystkie odepchnięcia jakich się doświadczyło pochodziły od Stwórcy.
To znaczy że wcale nie o to chodziło że człowiek był „uszkodzony:, że nie potrafił sam sobie poradzić z przeszkodami, raczej że to było doświadczenie dla ludzi, którzy naprawde chcą być bliżej Boga i nie zadowolą się niczym innym -na przykład pozostanie nieczułymi dziećmi, tacy ludzie dostają prawdziwą pomoc z Góry i nie mogą wypowiedzieć niczego w stylu „dzięki Bogu mam Torę, Mitzvot i dobre uczynki więc czego więcej mi trzeba?”

-przestane dodawać bo nie mam czasu, musze tłumaczenie skończyć na wieczór. Ale pytań jest tu masa, prawda?

Tylko gdy taki człowiek ma prawdziwe pragnienie –otrzyma pomoc z Góry. I stale będzie mu pokazywane jak naprawde jest popsuty o swoim obecnym stanie. Dokładnie mówiąc są mu zsyłane myśli i poglądy, które ą sprzeczne z jego pracą. Jest tak po to bym mu pokazać że nie stanowi jeszcze jedności z Bogiem.  I im więcej trudności pokonuje- tym wyraźniej widzi że jest dalej od Świętości niż inni, którzy czują się połączeni z Bogiem.
Ale z drugiej strony taki człowiek zawsze ma zażalenia i wymagania i rozumie że nie jest w stanie oceniać  Stwórcy i Jego zachowania wobec człowieka. To go boli. Dlaczego nie jest jednością ze Stwórcą? W końcu czuje sam że nie ma żadnego udziału w Świętości.
Mimo że czasem dostaje pobudzenie z Góry, które chwilowo go podnosi –jednak w wkrótce po tym spada w doliny człowieczeństwa. Jednak to właśnie to powoduje że zaczyna rozumieć że tylko Bóg może go do siebie zbliżyć.
Człowiek musi zawsze próbować wspinać się do Boga, konkretnie kierować wszystkie swoje myśli na Niego. Inaczej mówiąc nawet będąc w najgorszym możliwym stanie, poniżej którego nie ma już niczego człowiek nie powinien opuszczać Boga swoimi myślami i pozwolić sobie na myślenie że może istnieć jakaś inna siła zwierzchnia zdolna utrzymać go z dala od Świętości i działać na korzyść lub szkodę.
Czyli nie wolno myśleć że jest siła Sitra Achra (druga strona) która nie zezwala człowiekowi na dobre uczynki i podążanie za Bogiem. Raczej że to wszystko jest robione przez Boga.
Baal Shem Tov powiedział że człowiek, który twierdzi że istnieje inna siła –konkretnie Klipot (pojemniki) –taki człowiek jest w stanie „służenia innym bogom”.  Niekoniecznie wykroczeniem jest taka hezeryjna myśl, tylko samo myślenie że istnieje inna siła niż Stwórca. To jest uznane za grzech.
Dalej, człowiek który twierdzi że ma własny wpływ na cokolwiek, czyli taki który twierdzi że wczoraj to on sam nie chciał iść za Bogiem –to też jest uznane za grzech herezji. Znaczy że człowiek nie uznaje że tylko Bóg prowadzi świat.
Jednak kiedy popełni grzech, człowiek musi na pewno tego żałować. Ale i tutaj musimy postawić ból i cierpienie we właściwym porządku,  czyli gdzie człowiek umieszcza powód grzechu, bo tego powinien żałować.
Wtedy człowiek powinien czuć winę i powiedzieć: „popełniłem ten grzech ponieważ Stwórca ściągnął mnie na dół, do miejsca ohydy, do wychodka”. Czyli że Stwórca dał mu potrzebę i pożądanie aby się uszczęśliwić i oddychać w miejscu smrodu.
(I można powiedzieć że jest napisane w książkach że czasem ktoś inkarnuje jako świnia. Powinniśmy to zinterpretować, że jak mówi –człowiek otrzymuje pragnienie i pożądanie aby czerpać w życiu  z rzeczy,  które sam już uznaje za bezwartościowe, a jednak chce teraz czerpać nich zaspokojenie.
Również gdy człowiek czuje że jest w stanie wzniesienia  i czuje tego dobry smak, nie wolno mu stwierdzić „teraz jestem w stanie, w którym rozumiem że warto wielbić Stwórcę”.  Raczej powinien wiedzieć że teraz został przez Stwórcę polubiony więc Stwórca przyciągnął go do siebie i dlatego czuje dobry smak w pracy. I nie powinien nigdy opuszczać zwierzchnictwa Świętości i twierdzić że istnieje ktoś inny operujący światem oprócz Stwórcy.
(Ale to oznacza że kwestia bycia przez Boga wybranym –lub przeciwieństwo- nie zależy od samego człowieka, a tylko od Stwórcy. I człowiek ze swoim osobnym umysłem nie jest w stanie zrozumieć dlaczego Stwórca bo polubił, a następnie nie.
I podobnie gdy człowiek żałuje że Stwórca nie przybliżył go do Siebie, powinien być ostrożny by nie żałować siebie za to że jest oddalony od Stwórcy. Jest tak dlatego że jest wtedy odbiorcą dla swego własnego zadowolenia, a ten który otrzymuje jest oddzielony. Powinien raczej żałować wygnania Szechiny (Boskości), czyli że spowodował cierpienie Boskości.
Powinno się wyobrazić  sobie jakby to mały organ w człowieku cierpiał.  Tym niemniej ból jest odczuwany jako pierwszy w umyśle i w sercu. Umyśle i sercu, które stanowią całość człowieka. I zdecydowanie odczucie pojedynczego organu nie może przedstawić pełnego odczuwania człowieka, gdzie większość bólu jest odczuwana.
Podobnie jest z bólem, który człowiek czuje będąc z dala od Stwórcy. Jako że człowiek jest niczym innym niż pojedynczym organem Świętej Szechiny a ta jest wspólną duszą Izraela, więc odczucie pojedynczego organu nie oddaje bólu odczuwanego ogólnie. Inaczej mówiąc w Szechinie powstaje cierpienie gdy organy są od niej oddzielone i Ona nie może ich żywić.
(Powinniśmy uznać że to nasi mędrcy mówili; „Kiedy człowiek żałuje –co mówi Szechina? –jestem w rozpaczy”). Poprzez nie odnoszenie bólu oddzielenia do siebie –człowiekowi oszczędzone jest wpadnięcie w pułapkę pragnienia dla siebie, co uznaje się za oddzielenie od Świętości.
To samo tyczy się sytuacji gdy człowiek czuje zbliżenie do Świętości, gdy czuje szczęście bycia wybranym przez Stwórcę.  Wtedy też trzeba powiedzieć że odczuwa się szczęście głównie dlatego że szczęście jest u Góry, wewnątrz Boskiej Szechiny –z powodu możliwości przyciągnięcia jednego ze swoich organów bliżej oraz braku potrzeby odsunięcia własnego organu od siebie.
Wtedy człowiek czuje szczęście z nagrody za uszczęśliwienie Szechiny. Jest to w zgodności z poprzednią kalkulacją że gdy istnieje zadowolenie u części- jest ono tylko częścią zadowolenia całości.  Przez te kalkulacje człowiek traci swoją indywidualność i unika złapania w pułapkę Sitra Achra, czyli woli zadowolenia samego siebie.
Ale wola do samozadowolenia jest konieczna, bo z niej się składa człowiek, jako że wszystko co istnieje w człowieku oprócz woli samozadowolenia nie należy do tworu, ale jest skojarzone ze Stwórcą. Jednak wola samozadowolenia powinna być naprawiona tak aby mogła dawać.
Inaczej mówiąc radość i szczęście, które wola samozadowolenia bierze powinna być odbierana z intencją uszczęśliwienia Boga podczas odczuwania przyjemności, bo taki był właśnie cel stworzenia –uszczęśliwienie tworów. I to właśnie nazywamy uszczęśliwieniem Boskiej Szechiny.
Z tego powodu człowiek musi szukać rady jak może uszczęśliwić Szechinę. I zdecydowanie gdy sam odczuwa szczęście- powinno ono być także odczuwane u Góry. Więc człowiek stara się aby zawsze być w pałacu Króla i mieć możliwość nacieszenia się skarbami Króla. To na pewno przyniesie szczęście Szechinie.  Z tego wynika że całe jego staranie powinno być nastawione tylko na uszczęśliwienie Stwórcy.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.crimecraftforum.pun.pl www.wolnifarmerzywf.pun.pl www.ograjbuka.pun.pl www.paczka.pun.pl www.agrotexim.pun.pl